Właśnie trzymam w rękach bardzo zachwalaną książkę. Mówiąc bardzo, mam na myśli bardzo x100. Aczkolwiek moje uczucia do niej są mieszane… Nie wiem, co mam napisać! To przerażające… Dobra, w takim razie wyjdziemy standardowo od okładki, która jest fenomenalna. Mowa tutaj o „Czerwonej Królowej”- Victorii Aveyard
Okładka jest prosta, nieprzesadzona-uwielbiam takie! W centrum tytuł, na dole cytat oraz logo wydawnictwa, zaś na górze imię oraz nazwisko autorki. Urzekła mnie również korona z któreś ścieka krew. Idealnie odzwierciedla losy głównej bohaterki.
Główną bohaterką jest Mare Molly Barrow, która mieszka w Norcie. Mieszkańcy tego kraju dzielą się na czerwono-krwistych oraz srebrno-krwistych. Pierwsza grupa walczy o przetrwanie, natomiast ludzie, którym w żyłach płynie srebrna krew są uważani za arystokratów, elitę. Jednak Mare jest inna. Przekonuje się o tym na arenie, kiedy spada na barierę. Nie umiera, żyje, czerpie moc. I tutaj pojawiają się problemy. Jakie? Musicie przekonać się sami!
"Powstańmy!
Czerwoni niczym świt."
Książka mi się podobała, nie mogę powiedzieć, że nie, bo zarwałam jedynie noc by ją wciągnąć. W takim razie, dlaczego mam mieszane uczucia? A no, dlatego, że nienawidzę, gdy główna bohaterka ma rozdarcie między dwoma facetami i skacze z kwiatka na kwiatek. Uważam, że fabuła jest świetna, ale co ja poradzę, że nie lubię, gdy główna bohaterka jest wykreowana w taki sposób? NIC. Podoba mi się fabuła, co mi się jeszcze podoba? Na pewno sposób pisania „Victorii Aveyard. Jest on luźny, bardzo dobrze się czyta. Podoba mi się!
Jednak moja końcowa ocena to 8/10, książka była świetna, jednak nie fenomenalna.
Z jednej strony mam na nią chrapkę. Z drugiej, coś mnie powstrzymuje. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj! ;)
UsuńNa prawdę nie jest zła! Wciąga i to bardzo, ale ja nie lubię jak dziewczyna skacze z kwiatka na kwiatek, a nic na to nie poradzę ;)