Cześć!
Dziś przychodzę do was z recenzją książki Leigh Fallon-
„Córka Żywiołu”. Książkę miałam okazję zakupić w Biedronce, za bodajże 9.99Zł,
więc zbyt wiele nie straciłam. Książka prezentuje się o tak:
Ma 316 stron (razem z podziękowaniami), oraz przepiękną
okładkę! Uwielbiam kolor niebieski, więc nie było mowy o zostawieniu jej na
półce w Biedronce! J
Na tylnej okładce mamy mały posmak fabuły książki, pozwolę sobie zacytować:
„MIŁOŚĆ BYŁA IM PISANA
Magan Rosenberg przeprowadziła się do Irlandii i nagle
wszystko zaczyna nabierać sensu. Choć dorastała w Ameryce, w nowym miejscu
czuje się jak w domu. W szkole poznaje wspaniałych przyjaciół i zakochuje się w
tajemniczym, przystojnym Adamie DeRisie. Wkrótce odkrywa jednak, że jej uczucia
względem Adama związane są z losem przypieczętowanym całe wieki temu-moc, która
ich przyciąga do siebie może doprowadzić do ostatecznej zagłady.”
Czytając ten opis, cóż stwierdziłam, że warto spróbować,
może książka rzeczywiście nie jest taka zła, i przesiąknięta obleśną miłością.
Cóż, hmm pomyliłam się. Sam prolog i
pomysł na opowieść był naprawdę bardzo, ale to bardzo dobry. Ale co ja poradzę,
że po prostu nie lubię książek, w których co zdanie jest jakieś wyznanie
miłości, albo, „ Ohhh, jaki on wspaniały Ohhh Ohhh” – ja wiem, że teraz
przesadzam i jestem wredna, ale co zrobisz- nic nie zrobisz to jestem ja!
Na samym początku poznajemy główną bohaterkę Megan, która
przygotowywuje się na pierwszy dzień w nowej, kolejnej szkole. Megan według
mnie jest typową nastolatką, rozmawia o facetach, śmieje się, gdy ktoś powie
kiepski żart. W nowej szkole jest strasznie zagubiona, jednak poznaje Caitlin,
która oczywiście jej pomaga. W krótkim
odstępie czasu poznaje Adama i się w nim zakochuje (Niczym Zmierzch! OMG) Cała
ta znajomość rozkwita jednak potem okazuje się, że biedni nie mogą być razem, z
powodu jakieś klątwy czy przeznaczenia czy jak tam sobie chcecie.
Powiem wam troszkę o Adamie, więc również jest on
nastolatkiem i ma dwójkę rodzeństwa (siostrę i brata) Cała trójka włada
żywiołami, dzięki czemu jest pokój na całym świecie.
I teraz zjadę tę książkę. Fabuła niczym ze Zmierzchu!
Nieszczęśliwa miłość Romea i Julii, jednak zakończona happyendem. Ja rozumiem,
że w książce, opowiadaniu chodzi o bezpieczeństwo naszej kochanej Megan, ale
znowu przewożenie jeepem, oczywiście z obstawą (ZNOWU ZMIERZCH). Nie wiem, co
chcę tutaj jeszcze napisać, nie wiem, co napisałam. Głównie to, co myślałam.
Już się zamykam.
Do Usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz