INSTAGRAM

nagłówek

22 listopada 2015

Cecelia Ahern- "love, rosie"- słodkie romansidło?



     



        Tytuł: love, rosie
        Autor: Cecelia Ahern
        Liczba stron:  511
        Wydawnictwo: Akurat
        Czas czytania: 2 dni















Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex odważą się ją wykorzystać?


Jeśli czytasz moje posty, już od dłuższego czasu, na pewno wiesz że nie jestem fanką romansideł, opisów pierwszego pocałunku, i tego typu dupereli. Jednak, książka „Love, rosie” to zupełnie inna bajka! Powiedziałabym że to romansidło dla osób nienawidzących romansideł. A co! Męczyłam się z tą książką, fakt. Przyznaję się. Może to dlatego że wolę książki z opisami? Ta powieść opierała się głównie na listach, zarówno pisanych odręcznie jak i drogą elektroniczną. Wkurzało mnie to. Myślałam, jak to możliwe, żeby ktoś chciał wydać coś takiego! Jednak na przełomie trzeciej, czwartej i piątej części (książka podzielona jest na 5 części) tak bardzo przywiązałam się do Rosie i Aleksa, że te cholerne listy przestały mi przeszkadzać. Opowieść jest naprawdę dobra, mimo że w takowych nie gustuję. Jednak postanowiłam się przełamać, znów. (z Gayle Forman mi nie wyszło) Cieszę się, że tym razem aż tak bardzo się nie zawiodłam. Właściwie to wcale się nie zawiodłam! Książka jest wciągająca, mile pisana, a fabuła jak najbardziej mi opowiadała! Książka opowiada o przyjaciołach, którzy przez 30 lat nie mogli ze sobą być. To może się zdarzyć w życiu rzeczywistym. Książka nie opowiada o parze w separacji, a pewnego dnia owe osobniki się spotykają i dziewczyna oprowadza chłopaka po swoich ulubionych miejscach całą noc. Oczywiście, ja jak to, ja musiałam przywiązać się do bohaterów. Dzięki, tym listom jestem już mistrzynią ripost! Pokochałam te listy, i maile w których Rosie i Alex się ze sobą droczyli. To było (nie wierzę, że to piszę) SŁODKIE. Ja najbardziej SŁODKIE.

Tak więc przechodząc do konkretów:
Książka pisana jest oczywiście językiem młodzieżowym, przystępnym dla każdego. Opowieść jest o życiu realnym, a nie jakiejś nierealnej sytuacji. Czyta się ją przyjemnie, jest lekkostrawna. Jedynym minusem chyba są te listy, które na początku aż tak mnie wkurzały…

8/10

Zatem, jeśli jesteś miłośnikiem romansideł, bądź jest nim ktoś z Twojego otoczenia, i nie ma jeszcze „love, rosie” w swojej biblioteczce, to jest to idealny prezent świąteczny!

19 listopada 2015

Rachel Hamartn- "Łuska w cieniu" 600 stron rozkoszy.






                    Tytuł: Łuska w cieniu.
                    Autor: Rachel Hamartn
                    Liczba stron: 612
                    Wydawnictwo: MAG
                    Czas czytania: 5 dni
















Królestwo Goreddu- świat, w którym ludzie i soki żyją w niepewnej równowadze, a ci nieliczni, którzy są jednocześnie ludźmi i smokami, muszą ukrywać prawdę. Jedno z nich- w połowie ludzka dziewczyna, w połowie smoczyca imieniem Serafina – niechętnie dało się wciągnąć w politykę swojego świata. Kiedy dochodzi do wybuchu wojny między smokami, a ludźmi, Serafina musi wyruszyć w podróż, by odnaleźć innych podobnych sobie- ponieważ łączy ja niewyjaśniona więź z nimi wszystkimi, a razem będą zdolni walczyć przeciwko smokom w potężny, magiczny sposób. 

Zbierając tę barwną gromadkę, Serafina musi uciekać przed ludźmi, którzy próbują ją zatrzymać. Jednak najbardziej przerażająca jest inna półsmoczyca, która umie wkradać się w ludzkie umysły i je przejmować. Aż do tej pory Serafina chroniła swój umysł przed intruzami, co jednocześnie oznaczało ograniczenie jej możliwości. 

Nadszedł czas, by podjąć decyzję- trzymać się bezpiecznego starego życia czy przyjąć potężne nowe przeznaczenie?  

Bardzo się cieszę, że odnalazłam tę książkę w ogromnej stercie jeszcze „czekających na przeczytanie” książek. Zakochałam się w tej książce w każdym calu. Po pierwsze uwielbiam smoki, i to nie tyczy się tylko i wyłącznie Szczerbatka. Po drugie, uwielbiam oryginalność. Mimo że wojna to stale powtarzający się schemat, autor ujął to w taki sposób, że strony po prostu fruwały między moimi palcami. Po trzecie, no któż nie lubi raz na jakiś czas przeczytać jakiegoś zdrowego tomiska? Co prawda, to prawda jest to druga część. Ale tę wypożyczyłam kompletnie nieświadoma, zazwyczaj bibliotekarka mówi coś w stylu „Ale to jest druga część, znów chcesz czytać od tyłu?”. Jednak nic się nie stało. Na samiuśkim początku jest wprowadzenie, dzięki któremu czytelnik ma świadomość co się zdarzyło, oraz mniej więcej ogarnia ciągłość wydarzeń. Ale, bo przecież zawsze jest jakieś ALE. Wprowadzenie polecam przeczytać dwa razy. A jeśli już nie masz no to ochoty, to po prostu przeczytaj je w totalnym skupieniu. Inaczej nic z tego nie zrozumiesz. Radzę, ucz się na moich błędach. Oczywiście książka, jak by mogło być inaczej jest piekielnie wciągająca. Nim się obejrzałam przeleciała 100, 150, 250  strona. Kartowałam ją jak oszalała. To również jest duży plus. Opowieść bardzo mile się czyta. Nie jest tak ciężka, jak się spodziewałam. Mimo tych już 600 zdrowych stron.

 Przejdźmy do postaci, które również uwielbiam, a jakżeby inaczej! Główna bohaterka, jest świetnie wykreowana. Przynajmniej w mojej skromnej opinii, ponieważ miejscami bardzo mnie przypominała. Zakochałam się w Abdo! Jaki to był cudowny chłopiec! Ja wiem że będę teraz przesładzać. Ale co tam. Oczywiście pozostałe postacie nie są gorsze, o nie, nie, nie. Książę Lucian Kiggs, którego osobiście uwielbiam za jego poczucie humoru, i sposób bycia. Wszyscy Ityassari (półsmoki) są prześwietne. Nikt nie ma takich samych cech, co mnie bardzo się spodobało. Ponieważ od dłuższego czasu, zmagam się z bardzo podobnymi postaciami w każdej książce, w tej jest inaczej. Niech Rachel Hartman będzie błogosławiony! Oczywiście co to za powieść bez nutki romansu? No żadna! Jednak ten romans, był tutaj tak delikatnie wpleciony, że niemal niezauważalny a jednak tak bardzo hm… pociągający ciekawość? Nie wiem jak mam to określić. Po prostu byłam ciekawa relacji między kochankami.

Tak więc, nie owijając już w bawełnę, ponieważ strasznie tego nie lubię. Książka urzekła mnie w każdym calu, mogę powiedzieć że czułam się jak bohaterka książki. Przeniosłam do Goreddu, i podróżowałam razem ze Serafiną.

10/10!

Pozdrawiam!

.

1 listopada 2015

Susan Ee- "ANGELFALL" - "Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się."






Tytuł: Angelfall
Autor: Susan Ee
Liczba stron:  308
Wydawnictwo: Filia
Czas czytania: 2 dni

















"Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. 
Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."

Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale kiedy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?

Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem.

Czy postąpią właściwie?



Historia związana z tą książką jest w sumie troszkę zabawna. Moja przyjaciółka czytała na przerwie już bodajże kolejną część i w kółko powtarzała o mieczu i misiu Puki… Hm, ciekawe prawda? Oczywiście jak na przyjaciółkę przystało, wcisnęła mi w dłonie część pierwszą i powiedziała: „Słuchaj, to jest na moim koncie w Publicznej, masz dwa dni! Nie spieprz tego”. No i Madzia zaczęła czytać, czytała, czytała i czytała, i uwaga przeczytała! BRAWO! Jest to chyba jedna z lepszych książek które dane było mi przeczytać w październiku. I tutaj każdy może sobie przypomnieć moją ociekającą emocjami recenzję „Wróć ,jeśli pamiętasz”. W każdym razie przejdźmy do konkretów. Sposób w jaki pisze pani Susan jest przyznam, młodzieżowy, miły, oraz jakże szybki w czytaniu. Jednak sama opisy wywołały ciarki na moim ciele, tak za to ją podziwiam. Sama fabuła jest świetna, a dialogi? Cóż, śmiałam się nie raz. Postacie które wykreowała, są niby tak bardzo oklepane, tak bardzo powtarzające się jednak jest w nich coś innego, coś niezwykłego. Jedyny minus którego się doszukałam, to tak niesycące zakończenie! Każdy szanujący się,  ksiązkoholik chyba zna ten ból. Nie zdążyłam się najeść tą książką! Teraz będę musiała wręcz dorwać kolejne 2 części. W bibliotece jestem co dwa dni, gdy tylko pani bibliotekarka mnie widzi krzyczy z daleka: „Nie ma!”. 

Tak więc, już nie odwlekając:

9/10 (-1, za zakończenie!) 

Pozdrówki! 


Szablon
Aris Carmen Light
Szabloniarnia w Łatki
Źródła
1 2 3 oraz podziękowania dla Silent One za pomoc